Miotając się to tu to tam próbował znaleźć sobie miejsce,gdzie mógł zapomnieć o wszystkim. Mając w głowie różne myśli nie zauważył,że trafił na całkiem nową ziemię. Dopiero po chwili zorientował się,że podłoże stało się miększe i bardziej zielone niż kiedykolwiek. Uniósł powoli łeb,a słońce łusknęło delikatnie jego czarniawe oczy. Pełen podziwu(co nie zdarzało mu się dość często) stanął niczym dąb i obejrzał się dookoła. Ujrzał przed sobą rozciągnięty aż po horyzont piękny teren czekający aż ktoś po nim pogalopuje. Nie czekając dłużej rozpędził się jak tylko mógł i poddał się tej chwili. Nagle zauważył całkiem obcego konia. Stanął,jego twarz zmieniła wyraz.
- Mam nadzieję,że nie zauważył mojego niechcianego uśmiechu...-pomyślał.
Gdy zadowolony,że jego obawa się nie spełniła zaczął cofać się przeciwną stronę koń ni stąd ni zowąd stanął przed nim.
- Jak ty?! - znieruchomiał.
- Witaj jestem Rafaello .A ty? Co cię tutaj sprowadza? Skąd pochodzisz? - zadawał te pytania z wielkim uśmiechem.
- Jestem Minoru.- powiedział krótko.
- Nareszcie ktoś nowy...znudziły mi się te stare twarze...Mam nadzieję,że dołączysz do mojego stada.Prawda?
Zastanowił się przez chwilkę propozycją całkiem obcego konia.
- Dołączę...
- To świetnie.-uśmiechnął się.
Obaj równym krokiem zaczęli iść w kierunku zachodzącego słońca.